recenzja


za zgodą autorki, zamieszczam niecodzienną recenzję mojej książki:

książka...
Kupiłam sobie nową książkę... w sumie to nie tylko kupiłam ale wywalczyłam;) Jej zapowiedź znalazłam kilka dni temu na bloogu pani Beaty Kulisiewicz (autorki książki) i od tamtego dnia codziennie sprawdzałam czy jest już sprzedaży. Moje zainteresowanie tą pozycją było spowodowane tym, że mam już jedna książkę pani Beaty i jest po prostu rewelacyjna, podobnie zresztą jak jej bloog. Książki oczywiście są poświęcone dogoterapii. Ta którą już mam od dawna i z której niemalże codziennie korzystam to "Witaj piesku. Dogoterapia we wspomaganiu rozwoju dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych". Tak więc kiedy zobaczyłam zapowiedź nowej publikacji pani Beaty pt" Dogoterapia we wspomaganiu i usprawnianiu techniki czytania", wiedziałam , że muszę ją mieć i zamówiłam.

Po dwóch dniach wracając do domu znalazłam w skrzynce avizo od firmy kurierskiej UPS o grożnej treści, że kurier dokonał pierwszej próby dostarczenia mi przesyłki i że spróbuje jeszcze dwa razy potem odeśle przesyłkę nadawcy... jeżeli chcę to mogę sie z nim skontaktować dzwoniąc na podany niżej numer telefonu i umówić w jaki sposób ta przesyłka może być dostarczona. I tu zaczynają się schody, gdyż numer telefonu został napisany na wpół wypisanym długopisem. Tak więc zaczęły się kombinacje, tym bardziej, że wiedziałam, że przez kilka następnych dni roboczych nie będzie mnie w domu, a chęć jak najszybszego posiadania książki była ogromna. Usiadłam na schodach przed domem i zaczęłam wydzwaniać, jednak po sześciu nietrafionych telefonach zdenerwowałam się. Znalazłam w necie numer warszawskiej centrali UPS i zadzwoniłam. Pierwsze pytanie na jakie mialam odpowiedzieć t numer przesyłki.... niestety ta rubryka na avizo nie została wypełniona , widocznie pan przewoźnik oszczędzał i tak już ledwo piszący długopis. Pani z centrali podała mi wiec numer do najbliższego mojej miejscowości oddziału UPS i poleciła by tam zadzwonić. Byłam już lekko podenerwowana i zapytałam nawet czy tak źle płacą swoim pracownikom , że nie stać ich na długopisy... ale cel rozmowy został osiągnięty bo w końcu dostałam prawidłowy numer do pana przewoźnika będącego w posiadaniu mojej książki. Zadzwoniłam i dowiedziałam się , że niepotrzebnie się szwendam, że powinnam siedzieć w domu i ze ten pan ma w d.... to , że nie będzie mnie przez kilka najbliższych dni, że nie zamierza przesyłki zostawiać u sąsiadów ani nigdzie indziej, przyjedzie z nią jeszcze dwa razy i odeśle nadawcy. O nie! To podziałało na mnie jak płachta na byka i to taka ognistoczerwona! Zadzwoniłam więc do warszawy i złożyłam zażalenie. Efekt był taki , że na drugi dzień już przed 8 rano zadzwonił do mnie pan z pytaniem gdzie i o której chcę aby dostarczono mi przesyłkę ... powiedziałam , że ja wyjeżdżam ale , że może ją odebrać mój mąż, na co pan odpowiedział mi, że zrobią jak zechcę gdyż mają polecenie z warszawy by potraktować moja sprawę priorytetowo i tak bym była zadowolona. I jestem zadowolona. Moja wywalczona książka okazała się wartą tej bitwy którą o nią stoczyłam. Przeczytałam ją od deski do deski i już wiem , że wykorzystam ją w pełni i że bardzo bardzo urozmaici ona mój warsztat pracy:)
pozdrawiam więc pana kuriera nr 44 z UPS;)
zośka
Zobacz blog autorki tekstu