Kiedy dziecko boi się psów. Bajka na dobry sen



Podróż Mikołaja do krainy małych piesków


Rodzice Mikołaja bardzo dużo pracują i prawie nigdy nie ma ich w domu. Chłopiec większość czasu spędza z babcią. Mikołaj jest mądrym i samodzielnym chłopcem. Wszystko chce sam sprawdzić i poznać. Na pewno nie jest więc tchórzem, ale jednego panicznie się boi – boi się psów. Duże, małe, czarne, białe – wszystkie bez wyjątku wzbudzają w chłopcu lęk. Ten strach towarzyszy Mikołajowi od pewnego czasu. Wcześniej głaskał każdego napotkanego psa. Rodzice upominali go wielokrotnie: - obcych psów nie wolno dotykać. Psy nie znają cię, mogą się przestraszyć. Będą się wtedy broniły i mogą cię ugryźć. Mikołaj nie słuchał jednak przestróg rodziców. Pewnego dnia kiedy był z babcią na spacerze, zobaczył psa czekającego na swojego pana przed sklepem. Mikołaj podbiegł do psa, chcąc go pogłaskać. Zwierzak przestraszył się nadbiegającego chłopca. Zapewne pomyślał, że Mikołaj chce mu zrobić krzywdę, skoczył więc w jego kierunku i ugryzł chłopca w rękę. Mikołaj tak się przestraszył, że zapomniał nawet o płaczu. Przerażona była również babcia i co chwila oglądała rękę Mikołaja, by sprawdzić, czy nie krwawi. Od tego czasu chłopiec zaczął unikać psów.
Najlepszym przyjacielem Mikołaja był Michał. Rodzice Mikołaja zachęcali go do wspólnej zabawy z Michałem, ale Mikołaj nie chciał. Dlaczego? Sprawa była prosta: Michał miał dużego psa, którego bardzo lubił i który wszędzie mu towarzyszył.
Pewnej nocy Mikołajowi przyśnił się dziwny sen. Śniło mu się, że leci w ogromnym statku kosmicznym. Chłopiec oglądał z góry srebrne wstążki rzek, niebieskie plamy oceanów, zielone kwadraty lasów i pól. Statek kosmiczny to zbliżał się to znów oddalał do kolejnych gwiazd. Po długim locie Mikołaj wylądował na małej planecie i wysiadł z rakiety. Wokół było zimno, a ciężkie nogi nie pozwalały na długą przechadzkę. Chciał wrócić do rakiety, ale…..rakieta zniknęła. Przerażony chłopiec ruszył przed siebie. W oddali zobaczył wejście do jaskini, a gdy podszedł bliżej, usłyszał dobiegające z jaskini przyjemne dźwięki. Zajrzał do środka. Było tam ciepło i miło. W trawie dostrzegł małe stworzonka przypominające ludzi, tylko bardzo, bardzo maleńkie.
- Kim jesteście? – zapytał Mikołaj. Jesteśmy okruszynki, mieszkańcy tej planety – odpowiedziały okruszynki.
- A to co? - zapytał Mikołaj na widok podbiegających do niego małych, okruszynkowych zwierzątek.
- to są okruszynkowe psy, nasi najwierniejsi przyjaciele i obrońcy – odpowiedziały okruszynki.
Okruszynkowe psy merdały wesoło swoimi ogonkami, lizały przyjacielsko rękę chłopca. Mikołaj szybko zaprzyjaźnił się z okruszynkowymi psami. Zapomniał przy tym zupełnie, że boi się psów. Chociaż chłopiec bardzo dobrze bawił się w kraju okruszynek, postanowił wyruszyć w dalszą drogę. Kiedy tak wędrował, zobaczył przed sobą jakieś miasto. Ale nie było to zwykłe miasto, było to bardzo małe miasto, tak małe, że całe mogłoby zmieścić się w jego pokoju. Mikołaj dostrzegł mieszkańców miasta. Byli mali, jednak trochę więksi od okruszynek. Na drodze przed miastem dostrzegł tablicę „Krasnalkowo”, a zaraz potem skaczący w jego kierunku kłębek wełny. Nie był to jednak kłębek wełny, ale malutki krasnalkowy piesek. Mały czarny nosek wystawał z wełnianego kłębka, a brązowe oczka spoglądały ciekawie na Mikołaja. Chłopiec wziął delikatnie pieska i postawił na swojej dłoni, bo był to tak mały piesek, że mieścił się cały na dłoni Mikołaja. Chłopiec postawił z powrotem psa na ziemię. W tym czasie do Mikołaja zaczęły ostrożnie podchodzić inne krasnalkowe psy. Delikatnie, by ich nie przestraszyć, pogłaskał je na pożegnanie.
- Dziwne, to one się mnie bały, a do tej pory było odwrotnie. Być może duże psy też bały się, gdy podchodziłem do nich niespodziewanie? – pomyślał Mikołaj i powędrował dalej. Wkrótce zobaczył szczekającego psa. Pies ten był większy od psa okruszynkowego, a nawet większy od krasnalkowego, ale mniejszy od psów znanych ludziom. Im bardziej chłopiec zbliżał się do psa, tym bardziej czuł jak powraca strach przed psami.
Byłoby śmieszne, gdybym teraz stchórzył! Nie bałem się psów okruszynkowych, głaskałem psy krasnalkowe. Ten nie różni się przecież od tamtych. Pies to pies. Tego psa też nie będę się bał! – pomyślał chłopiec i odważnie ruszył dalej.
Szczekającego psa uciszył mężczyzna. Był on większy od okruszków i krasnalków, ale mniejszy niż ludzie.
- Odwiedziłeś już kraj okruszków, Krasnalkowo, a teraz witam cię w mieście maluszków. To jest mój pies Argos, nasz najlepszy stróż. Argos to bardzo dzielny pies i jeśli tylko nikt go nie drażni, nie zrobi nikomu krzywdy. Ponieważ nie zna naszego języka, musi szczekać, żeby nam coś zakomunikować. Szczekanie, które cię przestraszyło, to nic innego, jak psi język. Mikołaj podziękował za rozmowę i pożegnał się. Pies zaszczekał na pożegnanie. Mikołaj nie spostrzegł się nawet, jak znalazł się z powrotem w swojej rakiecie. Leci, leci, i……wylądował w swoim łóżku. Następnego dnia spotkał Michała. Gdy podszedł bliżej zobaczył na rękach przyjaciela małego szczeniaka. Pomyślał o swoim śnie, o okruszynkowych i krasnalkowych pieskach i przezwyciężył uczucie strachu. Pogłaskał szczeniaka, a nawet wziął go na ręce. Strach stał się tak mały, jak psy ze snu.



Bajka pochodzi z książeczki Gerlinde Ortner, Bajki na dobry sen”, Świat książki, Warszawa 2008.

Do bajek dołączony jest komentarz stanowiący praktyczne wskazówki dla rodziców, co do sposobów postępowania z dziećmi i radzenia sobie z dziecięcymi problemami.