Upośledzenie percepcji społecznej

Lubię mówić o niczym.
Jest to jedyna rzecz, na której się znam.
(George Bernard Shaw)

Samorodny "reporter" największego serwisu dziennikarstwa obywatelskiego postanowił przybliżyć mieszkańcom naszego globu wszelkie zjawiska związane z zooterapią.
(Cóż za siła słowa !)
Pomimo informacji z wielu źródeł, wciąż tkwi w błędzie i utrzymuje, że akurat na ten temat wie najwięcej. Przypomina mi on jednego ze znajomych, który najlepiej ze wszystkich krawców kroił krawaty. Przy każdej nadarzającej się okazji lub też bez niej objaśniał nam - jak sądził - skomplikowany technologicznie proces wycięcia krawata. Znajomy jest schizofrenikiem.
To co ich jednak zdecydowanie odróżnia, to to, że znajomy jest krawcem, a "reporter" zooterapeutą nie.

Język definiuje człowieka. Konstytuuje jego obraz. Wydajemy opinie o ludziach zaraz po tym jak otwierają usta i wydobywają z siebie kilka dźwięków.

Dlaczego osoby wypowiadające się publicznie nie pamiętają o tym, iż dobór słów, i to, w jaki sposób „wyrzucają” je z siebie stanowi wizytówkę ich samych oraz „determinują w dużej mierze społeczne opinie” (chociaż o tym drugim raczej pamiętają) - nie bez powodu dochodzi przecież do nadużyć znaczeń i słów i manipulacji ich wydźwiękiem. (K.Bocheńska)

Czy bycie niegodziwym mówcą w imię dość wątpliwych, wyższych celów stało się akceptowaną normą?

I zapytam w tym miejscu - być może - nieco naiwnie, dlaczego?

Dlaczego nie jest honorem mówić dobrze i prawdziwie? Dlaczego bycie uczciwym mówcą to wyraz utraty instynktu samozachowawczego? Dlaczego mowa przypominająca bezładny bełkot, znaczy czasami więcej niż rzetelne, odpowiedzialne zabieranie głosu? Dlaczego?

Niektórzy jednak – nawet okrywając się blamażem - muszą zabierać głos, by funkcjonować.

A być może zwyczajnie prowokują, bo cierpią gdy nikt do nich lub o niech nie pisze.