Dogo i autyzm


Czy pies w domu dziecka z autyzmem to terapia czy tylko przekierowanie uwagi dziecka z rodziców na psa?
Informacje o pojawieniu się psa w domach z dzieckiem z autyzmem pojawiają się coraz częściej. To zrozumiałe, że rodzice poszukują wszelakich metod i sposobów pomocy swojemu dziecku. Wydane 2tys na szczeniaka jest przecież "niczym" w perspektywie szybkich efektów jakie mają nastąpić. Czasami jednak to tylko zwyczajna desperacja.
Blogi rodziców jako dowód codziennego ich zmagania z autyzmem są coraz bogatsze o sprawozdania z efektów tej terapii. Na jednym z nich opisywany chłopiec nie chce się kłaść na psie a potem się kładzie, co wzbudza ogrom radości z poczynionych postępów. Ale co jest sukcesem w tym ćwiczeniu? Pokonanie lęku? Nauka instrumentalnego traktowania zwierząt? Stymulacja sensoryczna?Czy w opracowywaniu tego ćwiczenia uwzględniono zaburzenia dotyku, czucia, wzroku, słuchu, smaku, węchu? Czy pomyślano, że można bardziej zaszkodzić niż pomóc? "Dziecko nadwrażliwe słuchowo boi się zwierząt. Przerażają je dźwięki, jakie wydają, głównie dlatego, że nie można ich przewidzieć - na przykład mruczenie kota czy warczenie psa. Po drugie, większość z nich jest zbyt głośna, aby dziecko mogło sobie z nimi spokojnie poradzić."(Delacato, 1995)
Czy przy zakupie lub podjęciu terapii z psem, rodzice uwzględniają te zaburzenia i mają świadomość, że mogą utrudnić funkcjonowanie swoich dzieci? Pewnie nie!
Inna pani opisuje, że gdy jej psa kopie dziecko, ten nie przerywa lizania...
Czego ma się nauczyć jej dziecko kopiąc psa? Szacunku dla innych istot? Uwzględniania ich granic? Ich potrzeb? Kompetencji społecznych? Empatii?

Stąd mój mało optymistyczny wniosek,że część rodziców woli, by zamiast ich, ich dziecko kopało, gryzło, szarpało psa. Przecież on to tak spokojnie znosi...a niektórzy twierdzą, że nawet to lubi...