fiks lizania

Dogoterapia wbrew obiegowym opiniom nie polega na leżeniu dzieci na psach.
Owszem, wyznawcy galijskiej bogini Sequany przyciskali do ciała żywe psy, wierząc, że przejdą na nie ich dolegliwości, a oni sami doznają ulgi. Ale dzisiaj - czy to nie pewien przykład ślepej wiary?
Kolejnym mitem w dziedzinie terapii z psami jest „fiks lizania”.

Buziak jest tylko buziakiem ….. o ile nie jest liźnięciem
Jednym z wielu przyjemności bycia właścicielem psa jest fakt, iż jesteśmy również obiektem wielkich mokrych buziaków. Uważam, że są one pozytywne, co jest dobrą wiadomością. Zła natomiast związana jest z przypadkami, kiedy lizanie staje się niestosowne, zwłaszcza w przypadku AAT. I nie chodzi tu o sytuację, gdy osoba odwiedzana przez psa terapeutę chce całusa lub nie. Czasem bowiem występują sytuacje, w których całus jest zabroniony.
Istnieje wiele okoliczności, kiedy pocałunek psa może być z medycznego punktu widzenia nierozsądny. Ma to związek z przeniesieniem choroby przez zwierzę z osoby na osobę, czy też na samego psa. W taki sposób przenoszone są infekcje bakteryjne typu Staph czy grzybica skóry, jak np. liszaje a także poparzenia skóry czy inne objawy chorób skórnych, którym towarzyszą wypełnione płynem pęcherze. Są tez przypadki, gdzie pies może być nosicielem wirusowych czy bakteryjnych chorób zakaźnych i tu szczególną uwagę należy zwrócić na osoby z osłabionym lub chorym układem odpornościowym. Pacjenci znajdujący się w obszarze wysokiego ryzyka to osoby, które przeszły transplantację.
Dla dobra dziecka oraz samego psa w żaden sposób pies nie powinien mieć kontaktu ze akcesoriami medycznymi typu cewnik, wenflon, bandaże.
Co więcej niektóre warunki zdrowotne, czy procedury medyczne a także wiek pacjenta sprawiają, że jego skóra staje się bardzo wrażliwa. W takim przypadku najdelikatniejsze liźnięcie może sprawić ból czy uszkodzić skórę. Niektóre leki ,a także warunki zdrowotne mogą tak radykalnie wpłynąć na zmianę szybkości krzepnięcia krwi pacjenta a także jego wrażliwość, że nawet najmniejszy dotyk może doprowadzić do zranienia lub nagłego krwawienia. Jeśli pacjent w ostatnim okresie przebył najmniejszy zabieg chirurgiczny to należy omijać gojącą się skórę. To samo dotyczy zadrapań, otarć czy strupów. Wielu pacjentów chciałoby, aby odwiedził je pies, lecz boją się jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, co jest zresztą uzasadnione.
Osoba może też być uczulona na psa. Często jesteśmy zdania, że czynnikiem wywołującym alergie jest sierść czy łupież zwierzęcy. Najczęściej jest to natomiast białko znajdujące się w ślinie psa. Przed rozpoczęciem terapii zawsze przecieram mojego psa odrobinę wilgotnym ręcznikiem. Zmniejsza to ilość łupieżu, który dostaje się do powietrza. Oczywiście zanim wyjdę z domu to wyczesuję psa, szoruję mu zęby, przycinam pazury. ( Mój golden retriever, który bardzo zrzuca sierść w porównaniu z pudlem, który nie gubi sierści, rzadziej przyczynia się do powstawania reakcji alergicznych, gdyż sierść na jego ciele znajduje się krócej w związku z czym pochłania mniej śliny). Alergik, który pogłaska pieska nie uczuli się, o ile natychmiast po sesji terapeutycznej umyje ręce. Jeśli z kolei pies poliże dziecko to najprawdopodobniej natychmiast jego skóra się zaczerwieni.
Następnie są osoby, które z jakiegokolwiek powodu mogą nie chcieć by polizał je pies. Mogą się bać. Mogą być zdania, że jest to niehigieniczne i na psiego całusa reagują niezbyt sympatycznie. Istnieją także dziesiątki powodów dla których niektórzy żywią przekonanie, że pysk który dotyka psie jedzenie nigdy nie dotknie ich buzi i należy to uszanować.
Więc, cóż to wszystko oznacza? Otóż oznacza to, że zanim pies postanowi obdarować kogoś wielkim buziakiem, to mądry właściciel zastosuje się do następujących wskazówek:
1. Naucz psa lizać tylko na komendę. Ja używam (imię psa) całuski//buziak.
2. Ustal czy placówka ma określone „prawo lizania”.
3. Zawsze sprawdzaj z pracownikami placówki sytuację zdrowotną pacjenta. Jeśli pojawi się niepewność nie ryzykuj ani zdrowia pacjenta ani psa pozwalając na całusy psiny.
4. Zapytaj członków rodziny i/lub przyjaciół pacjenta czy znają powody, które nie pozawalają by pies obdarował pacjenta całuskiem.
5. ZAWSZE pytaj osobę, która odwiedzasz o zgodę.
Oto kilka alternatyw dla liźnięcia:
1. Naucz psa kłaść głowę na kolanach pacjenta, by można go było pogłaskać. Ja używam komendy „przywitaj się”.
2. Powiedz pacjentowi, którego odwiedzasz by użył komendy popatrz na mnie, aby skoncentrować uwagę psa na pacjencie.
3. Uścisk łapy, przybij piątkę.
Całuski psa odgrywają terapeutyczną rolę, ale w końcu szeroki uśmiech psa, machanie ogonem, tulenie się i czułe spojrzenie też mogą zdziałać cuda.

A Kiss Is Just a Kiss . . . Unless It's a Licking
contributed
by Kim Norton (ze strony Delty)

zobacz
***
Okulistyka to trudna dziedzina, bo nie sposób wmówić pacjentowi, że widzi".
okulistka prof.Ariadna Gierek

Wielokrotnie już akcentowałam, że terapia z psem to nie terapia dla każdego. Tak jak i inne metody, i ta powinna być starannie indywidualnie dostosowana. To nie jest tak, że jak brakuje pomysłów na pracę z dzieckiem to poleca się dogoterapię w oczekiwaniu na cud. Jednym ze sposobów budzącym moje wątpliwości – niesprawdzonym, niepotwierdzonym żadnymi badaniami - jest lizanie. Logopedzi polecają lizanie ust dzieciom z wadami wymowy, rehabilitanci lizanie sparaliżowanych stóp czy dłoni. Niektórzy widzą lizanie ich niepełnosprawnych podopiecznych jako jedyny sposób na pracę z nimi, argumentując jego zasadność dziecięcym UŚMIECHEM. Ale czy uśmiech u dziecka z głęboką niepełnosprawnością to świadomy efekt przeżywanej radości? A może bardziej szczerzenie zębów z bólu czy przykrych doświadczeń zaburzonej pracy receptorów? Czy nasze subiektywne odczucia są wystarczającym tłumaczeniem dla stosowania tego rodzaju praktyk? A może warto przyznać opiekunom dziecka, że brak kontaktu z dzieckiem i brak naszego przekonania o słuszności wylizywania ich dziecka nie pozwala nam dłużej tego robić. Czy to nie bardziej ludzkie, niż kierując się przekazem „z ust do ust” czynienie czegoś o efektach czego nie mamy pojęcia?

Jak w wielu innych metodach tak i w dogoterapii brak jest dostatecznych dowodów świadczących o większej jej skuteczności od terapii placebo. Czy warto narażać małe niepełnosprawne dziecko na być może zbędne cierpienie, by poprawić samopoczucie ich rodziców i opiekunów ?
Czy nie należy zaniechać tej metody i ograniczyć się do dziedzin, które potrafią przynosić ludziom rzeczywistą korzyść i ulgę, a nie wątpliwą radość.