Konrad Lorenz

(…) Subtelne, wrażliwe psy są urocze wobec dzieci swego ukochanego pana, bo dobrze wiedzą, jak mu na tych dzieciach zależy. Obawa, że pies mógłby dzieciom zrobić krzywdę, jest wręcz śmieszna; są natomiast powody do troski w odwrotnym sensie, że pies mianowicie za wiele dzieciom pozwala i tym sposobem rozwija w nich bezwzględność. Na ogół jednak psy doskonale umieją unikać zbytniej natarczywości i męczącego nadmiaru uwagi ze strony dzieci – i w tym właśnie kryje się wielka wartość pedagogiczna. Gdyż normalne dzieci znajdują zawsze upodobanie w psim towarzystwie, są zatem zasmucone, kiedy psy od nich uciekają. Tym sposobem małe człowieczki uczą się niejako samodzielnie, jak należy się zachowywać, żeby pies uważał je za pożądanych towarzyszy. Dzieci, obdarzone bodaj w nieznacznej mierze wrodzonym taktem, potrafią więc od najwcześniejszego wieku mieć wzgląd na otoczenie; nader cenna zdobycz.
Kiedy w obcym domu widzę, że pies n i e u c i e k a przed pięcio- czy sześcioletnim synkiem, lecz zbliża się do niego serdecznie i bez żadnej obawy, moje uznanie dla synka, a wraz z nim dla całej tej rodziny znacznie wzrasta.(…)
Fragment książki Konrada Lorenza, I tak człowiektrafił na psa,
Warszawa1976